sobota, 14 listopada 2015

Ziaja - Liście Manuka

Cześć,

Przychodzę dzisiaj do was z kolejną recenzją tym razem będzie coś z pielęgnacji, a mianowicie tonik, krem na dzień i na noc czyli produkty Ziaja - Liście Manuka. 
O kosmetykach z tej serii w swoim czasie szumiała cała blogo i vlogo sfera. Zastanawiałam się wtedy o co tyle hałasu? Pewnego razu będąc w Rossmannie i uzupełniając braki w kosmetykach do pielęgnacji postanowiłam, że przekonam się o tym na własnej skórze. 





Tak oto używam ich od pół roku i muszę powiedzieć, że nie wszystkie spełniły moje oczekiwania, ale o tym troszkę później.
Jako pierwszy pod lupę trafi tonik, ponieważ to on po oczyszczeniu twarzy trafia na nią jako pierwszy. Jest to łagodny produkt przeznaczony do każdego rodzaju skóry i jak obiecuje producent ma działać antybakteryjnie, złuszczać naszą skórę a zarazem nawilżać i łagodzić. Tonik nadaje się również do pozbycia resztek makijażu, łagodzić zmiany po trądzikowe, i przygotowywać skórę do zabiegów pielęgnacyjnych.
U mnie sprawdził się super jego dużym plusem jest to, że posiada atomizer i nie musimy nakładać go na wacik tylko po prostu spryskujemy sobie nim twarz przez co doskonale możemy orzeźwić i odświeżyć twarz nie tylko przed nałożeniem kremu, ale także w ciągu dnia, a zastosowany zaraz po dokładnym oczyszczeniu stanowi idealną bazę pod krem. 
Moja cera nie jest problemowa, ale jak każdy raz na jakiś czas miewam drobne niedoskonałości, które ten produkt idealnie wyciszał. Po dłuższym stosowaniu zauważyłam nie znaczne zwężenie się porów, zaznaczam że moje pory nie są jakoś bardzo rozszerzone. Dla mnie produkt na 5 z plusem.
Fajnie sprawdzał mi się również krem nawilżający, korygująco-ściągający na dzień. Posiada on SPF 10 i to jest jego mała wada, bo filtr jest troszkę za niski, ale po za tym robił to, co miał robić czyli przede wszystkim nawilżał, szybko się wchłaniał, sprawdzał się również pod makijaż. Ogólnie polecam. 
No i na koniec mój lekki zawód czyli krem mikrozłuszczający z kwasem migdałowym na noc. Kupiłam go, ponieważ gdzieś wyczytałam, że jest to zamiennik peelingu enzymatycznego z perfecty. No niestety umówmy się szału na skórze to on nie robił. Ok fajny lekki, nawilżający produkt jakieś ściągnięcie czułam, ale na pewno nie było mowy o złuszczeniu. Jego plusem jest to że faktycznie łagodził mi jakieś małe zmiany i uspokajał skórę. Tak, więc jeśli szukacie kremu, który będzie nawilżał i uspokajał skórę podczas snu to jestem na tak, ale jeśli oczekujecie złuszczenia to znacznie bardziej polecam peeling enzymatyczny z perfecty.
Podsumowując oczywiście polecam wam kosmetyki z tej serii, ponieważ bardzo przyjemnie mi się ich używało dzięki ich lekkiej i nawilżającej formule i przyjemnemu zapachowi.

Trzymajcie się,
Pa.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz